Wrota do ZONY otwarte!
Wszystkie newsy
ENGLISH
1
09. 05. 2015.
Pozostałe

Maria Apoleika zaprasza do Szklarni - do Zony - do śródmiejskiego rezerwatu. Jej dokumentacja i zapis wrażeń już dostępne!

Maria Apoleika zajmuje się lustracją, malarstwem, fotografią, czasem animacją. Pochodzi z Gdańska, ale od 10 lat mieszka w Łodzi. Od kilku lat zajmuje się dokumentowaniem swojego najbliższego otoczenia - Starego Polesia. Wystawa dostępna codziennie w Szklarni - Galerii Szkoły Filmowej.

Tak mówi o tym, jak postała ZONA:
Lokalną Zonę odkryłam stosunkowo niedawno - rok temu. Mimo, że duża i tylko oddalona kilkadziesiąt metrów od mojego domu, przez lata nie miałam świadomości jej istnienia, gdyż otaczają ją szczelnie mury, płoty, garaże i zakłady produkcyjne. Dostałam się do niej, gdy złomiarze ukradli fragment otaczającego jej płotu. Tajemniczy ogród, do którego przechodzi się przez popsutą siatkę, a później idąc w wąskim przesmyku miedzy budynkami po rurach ciepłowniczych. Zona urzekła mnie bogactwem form, tekstur i tym, jak subtelnym przemianom podlega pod wpływem pogody, pory roku i ingerencji przybyszy z zewnątrz. Zwiedziłam ją dokładnie snując się z moim czujnym i rozumnym psem. Obydwoje obserwowaliśmy i badaliśmy nie przeszkadzając sobie nawzajem.

A czym jest ZONA?
Zona to teren, który przestał być integralną częścią tkanki miejskiej. Był, ale nie jest. Coś splajtowało, coś się zanieczyściło, komuś skończyła się werwa, bądź pieniądze, skutkiem czego pewien obszar staje się nieoczekiwanym, śródmiejskim rezerwatem.

Klimat nasz luby, lasotwórczy a umiarkowany powoduje, że nie potrzeba wiele czasu, by Zona porosła - najpierw roślinnością ruderalną, a chwilkę później krzewami i drzewami. Ptactwo świergoli, koty, lisy, kuny łypią oczami z gęstych chaszczy. Bluszcz rozsadza spoiwo łączące cegły, ściany pękają, brzozy rosną na kruszących się murach, poduszki pluszowego mchu wypełniają szczeliny. Nie oznacza to, że teren przestaje być użytkowany przez ludzi. O nie. Okoliczni mieszkańcy pracują wspólnie z roślinami, grzybami i zwierzętami nad zniwelowaniem pozostałości cywilizacji. Zabierają metal. Obficie nawożą. Pobierają wszystko, co może się im przydać i pozostawiają w Zonie wszystko, co już im nie jest przydatne. Kilka hektarów, czy kilka metrów ziemi niczyjej w samym centrum to okazja, by coś schować, albo pewne czynności wykonać nie będąc narażonym na spojrzenia niepowołanych oczu. Można zakopać trupa, wylać beczkę popsutego oleju silnikowego, swawolnie defekować, ukrzyżować kota, pogrzebać psa, odbyć stosunek seksualny. Można, celem pozyskania miedzi, opalić kradzione kable. Można być najszczęśliwszym dzieckiem świata i mieć Bazę w własnoręcznie wykopanej przez siebie norze, domku na drzewie, albo schronieniu z dykty i opon. Kto czuje więcej radości, niż mały poszukiwacz skarbów, który na cały głos prowadząc narrację buruje w odpadkach?

W listowiu okopał się zmęczony bezdomny, koty wyją marcowe pieśni, słońce świeci, deszcz pada, Zona rośnie. Winobluszcz wyciąga czujne przywry i zagarnia nimi kolejne budynki i podwórka. Jeśli miasto jest słabe, a biznes się nie kręci, Zona gotowa wchłonąć całą dzielnicę i sięgnąć po kolejne. Zlać się w jedność ze swoimi peryferyjnymi koloniami i ostatecznie zatriumfować. Jeśli miasto jest mocne, buldożery rychło zgniotą całe to pulsujące, pełzające życie. Zonę przykryją nowe budynki, i skończy się przemykanie płochych istot w dżungli pokrzyw, glistnika i gibkich jesionów, na powrót zacznie się podlegający rytmowi dobowemu marsz człowieka wyprostowanego.

Może się to zdarzyć, a wcale nie musi. Na razie snujemy się pomiędzy pamiątkami po mniej, lub bardziej dumnej przeszłości Zony. Patrzymy na przypominające pustą czaszkę szczątki budynku. Czym byłeś? Fabryką? Spółdzielnią mleczarską? Nieważne. Teraz jesteś domem nietoperzy, sralnią kloszarda i wylęgarnią komarów. Za chwilę będziesz podsypką pod samorodne rabatki.

 Czym dłużej jesteśmy tu sami, tym dziwniejszymi się stajemy. Wchodzimy w tryb eksploratora, Zona jest nasza, a każda inna osoba jest intruzem. W stanie alfa wyczulamy się na odbicia i cienie. Zaskakujące detale i nie mniej zaskakujące plany ogólne.

Gdy wrócimy tu znów, możemy bez problemu zauważyć subtelne zmiany. Ktoś poprzestawiał przedmioty. Wypalił placek ziemi. Jeszcze się dymi. Woda zamarzła, albo odmarzła. Zakwitło, przekwitło. Pojawił się nowy stos poremontowego śmiecia, glazura-terakota.

Niech żyje Zona! Niech żyje samotny wędrowiec! Niech żyje śmierć miasta!

Strona www Szklarni: http://szklarniaszkolyfilmowej.pl/
Profil Szklarni na FB: https://www.facebook.com/szklarniaszkolyfilmowejwlodzi?fref=ts

fot. Michał Siarek