To wędrówka - po strychu artysty - po jego głowie
Wszystkie newsy
ENGLISH
1
26. 03. 2015.
Pozostałe

"Przepraszam, nie mogę się powiesić u ciebie w domu" to tytuł wystawy malarstwa Grzegorza Małeckiego. Jej otwarcie już we wtorek, 31 marca, o godzinie 18 w Galerii Szklarnia.

To będzie otwarcie wystawy, otwarcie – Grzegorz Małecki nie lubi słowa „wernisaż”. W najbliższy wtorek o godzinie 18 spotkamy się w Szklarni Szkoły Filmowej, a właściwie - na strychu - Najciekawsze w domach są strychy – tzw. lamusy – to tam Maria Konopnicka polubiła literaturę – tam znalazła porzucone książki, pogryzione przez myszy, jak pisała do Elizy Orzeszkowej – „to tam znalazłam Montaigne’a i zaczęłam go czytać” - mówi Grzegorz Małecki. Strych jest miejscem porzuconego życia, niepotrzebnych przeżyć, zatrzymanych słów, zalęknionych wyznań i niewypowiedzianych miłości. Strych jest lamusem takich rzeczy jak w dzieciństwie jaskinia Alibaby. Każda wystawa powinna być wędrówką po strychu artysty. Takim strychem jest jego głowa. Moja wystawa będzie więc wędrówką po moich strychu, po mojej głowie.

Autor wystawy „Przepraszam, nie mogę się powiesić u siebie w domu” jest wykładowcą Wydziału Reżyserii Szkoły Filmowej w Łodzi, jedną z jej najbarwniejszych postaci, malarzem i autorem wybitnych scenografii. - Szymborska odpowiedziała mi ważną rzecz – mówi Grzegorz Małecki - wszystko się mieści w pierwszym zdaniu. Kropka. Chwała Bogu, że mam już je za sobą, mówiła w przemówieniu do króla Szwecji – jeśli w naszym działaniu artystycznym zabraknie mocnego pierwszego zdania to próżny nasz trud w porozumieniu się z odbiorcą.

O tym, co zobaczymy na strychu, o tym, co odnalezione w głowie autora i tym, co pokazane zostanie w Szklarni Grzegorz Małecki mówi tak: - Żyjemy w takich czasach, że jeżeli nie będziemy opowiadać mądrych historii, swoich własnych historii, nie cudzych, jeżeli nie będziemy mówić o swoich prawdziwych światach - inni nas zakrzyczą. Żyjemy w czasach, w których wszystko gnije albo już zgniło. Jeżeli nie będziemy mówić o tym, co czujemy i jak czujemy, o tym, co nas boli i nęka, śmieszy, o tym, co kuleje - staniemy się artystami – kalekami, inwalidami. Dlatego uwielbiam artystów, którzy nawet mimo fizycznych ułomności spokojnie, z mądrością opowiadają o wydarzeniach, które na ich obrazach i w książkach stają się wydarzeniami artystycznymi. Tacy artyści jak Andrzej Wróblewski, Tadeusz Kantor, żyjący obok mnie Ryszard Krynicki, nieżyjący już Stanisław Barańczak, czy wcześniej - Tadeusz Różewicz. Lubię tę zwrotkę Różewicza, w której ten idąc po zaśnieżonej ulicy został uderzony pigułą – twardą kulką śniegu i kiedy zwrócił chłopcom uwagę – „Chłopcy uważajcie” - ci odpowiedzieli śmiejąc się – „odje*** staruchowi”.

Grzegorz Małecki i jego kilka słów o sobie samym:

Kiedy rano Pan Bóg popatrzył na ziemię, spytał się Wszystkiego tego, co się wokół niego ruszało: - A gdzie jest Małecki? Zniknął mi z oczu…

Wszystko odpowiedziało: - Jak zwykle ledwo podążamy za nim, brak nam już tchu, zwolnij nas Boże z tego obowiązku śledzenia. Niedawno wreszcie zrobił doktorat, wkrótce potem trzy wystawy chłopakom ze Szkoły Filmowej, teraz kombinuje ze swoją wystawą, niedługo zagra „Franka” Goyę w swoim spektaklu… a już go chcą w Berlinie i Nowym Jorku. Założył swój zielony pluszowy kapelusz i gdzieś tam łazi. Chyba jest w Palmiarni.

Na to Pan Bóg: - O mój Boże, tego bym się po nim nie spodziewał. Małecki żyje tak, że ciągle stara się zaskoczyć Pana Boga.

31.03.2015 r. godz. 18.00 Galeria Szklarnia