14.
10.
2023.
Pozostałe
Pozostałe
O odwadze, koncentracji na szczegółach, sile kobiecości. Ze studentami spotkały się laureatki DHC: Agnieszka Holland, Maja Komorowska, Ewa Puszczyńska i Ewa Rubinstein.
Panie Maja Komorowska, Ewa Puszczyńska i Ewa Rubinstein były obecne na sali, natomiast pani Agnieszka Holland połączyła się online. Spotkanie poprowadził Kuba Mikurda.
Z uwagi sytuacji – miejsca uczelni wyższej oraz spotkania ze studentami – pierwsze pytanie padło o edukację artystyczną i wartości, jakie może wnieść w późniejszą pracę zawodową.
Agnieszka Holland stwierdziła, iż w jej czasach studenckich – latach ’60 – nie było innej możliwości wejścia do zawodu. Ale pierwsza laureatka podsumowała czas studiów jako niezwykły etap, który z jednej strony uczy technicznych umiejętności, ale z drugiej otwiera perspektywy na spotkanie z ludźmi pełnych pasji. Uczy pracować z nimi, a także sposobu szukania autentyczności w opowieści. „Tego czasu nie można nigdzie indziej kupić” – mówiła Agnieszka – „Szkoła powinna dawać wiarę w siebie i wiarę w kino”.
Z kolei Maja Komorowska mówiła o własnych doświadczeniach w szkole teatralnej. „Myślę, że ten czas jest darowany, aby nauczyć się uważności. (…) Aby się przyjrzeć temu, co się dzieje naokoło i temu, co się dzieje w sobie, umieć o tym opowiedzieć. Nie stracić nadziei i wiary, że się chce opowiadać. Szkoła nie może zabić chęci!”.
Następnie Pani Komorowska zwróciła się do Agnieszki Holland: „Wczoraj [w dniu wręczenia doktoratów honoris causa – przyp. red.] była niespodzianka, że Cię nie ma, a dziś jest niespodzianka, że tu jesteś!”.
Inne podejście przedstawiła Ewa Puszczyńska. Producentka mówiła o ogromnej potrzebie pracy projektowej w czasie studiów, dzięki której studenci mają szansę pracować razem, w strukturze i grupie oraz uczyć się wzajemnie od siebie. „Myślę, że nawet "nie artyści" będą artystami w swoim zawodzie i będą wspierać artystów w opowiadaniu ważnych filmów, które uczą uważności, o której Maja mówiła”.
Ewa Rubinstein wspomniała o swojej dwukrotnej wizycie w Szkole Filmowej w Łodzi w 1986 i 87 roku. „Wtedy studenci reżyserii nie chcieli w ogóle słyszeć o fotografii. W Szkole biblioteka miała jedną książkę o fotografii i może trzy, cztery czasopisma japońskie i nic innego. Jak pojechałam z powrotem do Nowego Jorku starałam się zbierać książki, aby, kiedy wróciłam, coś było, coś pokazać i dyskutować”.
Z powodu połączenia online, ograniczonego czasowo, pojawiły się wielokrotne gratulacje za film „Zielona granica” oraz pytania skierowanego bezpośrednio do Agnieszki Holland. Studenci i wykładowcy pytali o współpracę z aktorami polskimi i zagranicznymi, odwagę, która towarzyszy reżyserce, współpracę z młodymi reżyserkami przy ostatnim filmie - Kamilą Taraburą i Katarzyną Warzechą, a także o wewnętrzne kierunki i napięcia, które prowadzą artystkę do wyreżyserowania filmu:
„Niektóre filmy zrodziły się z ciekawości – z chęci spotkania się z tematem, formą czy rzeczywistością. (...) I tutaj musiał się uruchomić pewien rodzaj ciekawości, że muszę i chciałabym to opowiedzieć i się z tym zmierzyć. Natomiast inne filmy, jak „Zielona granica” to był imperatyw, a to jest coś innego (...).
Holland przywołała swoje wspomnienia studenckie: „Najwięcej mnie nauczył, był bardzo niskim człowiekiem, niższym ode mnie nawet, profesor, który wykładał reżyserię telewizyjną. Mówił nam o tym, jak współpracować z ludźmi, kiedy reżyser może się zgodzić na ustępstwa, a kiedy nie może (...). Takie różne tricki psychologiczne, które chyba mi się najbardziej przydały ze wszystkich tych nauk!”
Reżyserka opowiadała o mechanizmach, które mają wpływ na finansowanie produkcji filmowej i – w konsekwencji – wyraz artystyczny.
„Co raz mniej jest filmów, które są naprawdę odważne!”. Energia, ciekawość, cierpliwość – według Agnieszki Holland są to cechy niezbędne do opowiadania świata za pomocą obrazów i dźwięków.
Padło również pytanie o kobiecość w sztuce – czy fakt bycia kobietą wpłynął na karierę laureatek?
„Mi się bardzo długo wydawało, że to nie ma żadnego znaczenia (...). Dopiero, kiedy znalazłam się na Zachodzie, uświadomiłam sobie, że to było niemądre (...). Nam kobietom jest o wiele, wiele trudniej. I nawet jeśli osiągamy jakieś wspaniałe rezultaty, zrobimy wspaniały film, to właściwie za każdym razem wracamy do punktu wyjścia i potem trzeba dalej udowadniać, że się ma prawo to robić!” - mówiła Agnieszka Holland.
Maja Komorowska przyznała, że miała szczęście i ciekawość, aby zagrać w życiu kilka męskich ról, ale przywołała cytat Becketta mówiący „płeć dodaje się na końcu”. Natomiast aktorka wyznała, iż fakt urodzenia dziecka odbił się na jej osobowości, zwłaszcza artystycznej.
Ewa Puszczyńska zwróciła uwagę nie tylko na cechy biologiczne, ale też psychiczne kobiety: „Myślę, że jesteśmy bardziej cierpliwe, myślę, że mamy większą wytrzymałość na stres i jesteśmy bardziej otwarte na dialog (...). Nasze ego zwykle jest bardzo malutkie lub wcale go nie ma. Poświęcamy się całkowicie temu, co robimy.”
Z kolei Ewa Rubinstein opowiadała o wkraczaniu w zawód pierwotnie uważany za stricte męski i przyznała, że według niej we wrażliwości nie istnieje podział płci: „Dla mnie to jest po prostu uczucie, myśl i reakcja na rzeczywistość”.
W długiej, ciepłej i bliskiej rozmowie laureatek DHC ze społecznością Szkoły padały pytania o metody pracy artystycznej, skupieniu na szczegółach, które budują całość i poszukiwaniu prawdy, która skrywa się za głębokim sensem. A także o artystyczne inspiracje, które pchały do tego, co chce się osiągnąć oraz pozwalały odbić się od tego, czego na pewno robić nie warto.
Ze sceny i na scenę płynęły wyrazy wdzięczności, gratulacji i uznania. Obecność na sali laureatek nagrodzono gromkimi brawami.
Wybitne Artystki – i jako pierwsze kobiety – dołączyły do grona laureatów tytułu Doktora Honoris Causa Szkoły Filmowej w Łodzi, który do tej pory otrzymali: Jerzy Toeplitz, Andrzej Wajda, Roman Polański, Jerzy Kawalerowicz, Wojciech Jerzy Has, Vittorio Storaro, Jerzy Mierzejewski, Zbigniew Rybczyński, Tadeusz Różewicz, Martin Scorsese, Michael Haneke, Janusz Gajos, Kazimierz Karabasz, Kazimierz Kutz oraz Jerzy Wójcik.
red. Małgorzata Lisiecka-Muniak
zdj. Mikołaj Zacharow
Z uwagi sytuacji – miejsca uczelni wyższej oraz spotkania ze studentami – pierwsze pytanie padło o edukację artystyczną i wartości, jakie może wnieść w późniejszą pracę zawodową.
Agnieszka Holland stwierdziła, iż w jej czasach studenckich – latach ’60 – nie było innej możliwości wejścia do zawodu. Ale pierwsza laureatka podsumowała czas studiów jako niezwykły etap, który z jednej strony uczy technicznych umiejętności, ale z drugiej otwiera perspektywy na spotkanie z ludźmi pełnych pasji. Uczy pracować z nimi, a także sposobu szukania autentyczności w opowieści. „Tego czasu nie można nigdzie indziej kupić” – mówiła Agnieszka – „Szkoła powinna dawać wiarę w siebie i wiarę w kino”.
Z kolei Maja Komorowska mówiła o własnych doświadczeniach w szkole teatralnej. „Myślę, że ten czas jest darowany, aby nauczyć się uważności. (…) Aby się przyjrzeć temu, co się dzieje naokoło i temu, co się dzieje w sobie, umieć o tym opowiedzieć. Nie stracić nadziei i wiary, że się chce opowiadać. Szkoła nie może zabić chęci!”.
Następnie Pani Komorowska zwróciła się do Agnieszki Holland: „Wczoraj [w dniu wręczenia doktoratów honoris causa – przyp. red.] była niespodzianka, że Cię nie ma, a dziś jest niespodzianka, że tu jesteś!”.
Inne podejście przedstawiła Ewa Puszczyńska. Producentka mówiła o ogromnej potrzebie pracy projektowej w czasie studiów, dzięki której studenci mają szansę pracować razem, w strukturze i grupie oraz uczyć się wzajemnie od siebie. „Myślę, że nawet "nie artyści" będą artystami w swoim zawodzie i będą wspierać artystów w opowiadaniu ważnych filmów, które uczą uważności, o której Maja mówiła”.
Ewa Rubinstein wspomniała o swojej dwukrotnej wizycie w Szkole Filmowej w Łodzi w 1986 i 87 roku. „Wtedy studenci reżyserii nie chcieli w ogóle słyszeć o fotografii. W Szkole biblioteka miała jedną książkę o fotografii i może trzy, cztery czasopisma japońskie i nic innego. Jak pojechałam z powrotem do Nowego Jorku starałam się zbierać książki, aby, kiedy wróciłam, coś było, coś pokazać i dyskutować”.
Z powodu połączenia online, ograniczonego czasowo, pojawiły się wielokrotne gratulacje za film „Zielona granica” oraz pytania skierowanego bezpośrednio do Agnieszki Holland. Studenci i wykładowcy pytali o współpracę z aktorami polskimi i zagranicznymi, odwagę, która towarzyszy reżyserce, współpracę z młodymi reżyserkami przy ostatnim filmie - Kamilą Taraburą i Katarzyną Warzechą, a także o wewnętrzne kierunki i napięcia, które prowadzą artystkę do wyreżyserowania filmu:
„Niektóre filmy zrodziły się z ciekawości – z chęci spotkania się z tematem, formą czy rzeczywistością. (...) I tutaj musiał się uruchomić pewien rodzaj ciekawości, że muszę i chciałabym to opowiedzieć i się z tym zmierzyć. Natomiast inne filmy, jak „Zielona granica” to był imperatyw, a to jest coś innego (...).
Holland przywołała swoje wspomnienia studenckie: „Najwięcej mnie nauczył, był bardzo niskim człowiekiem, niższym ode mnie nawet, profesor, który wykładał reżyserię telewizyjną. Mówił nam o tym, jak współpracować z ludźmi, kiedy reżyser może się zgodzić na ustępstwa, a kiedy nie może (...). Takie różne tricki psychologiczne, które chyba mi się najbardziej przydały ze wszystkich tych nauk!”
Reżyserka opowiadała o mechanizmach, które mają wpływ na finansowanie produkcji filmowej i – w konsekwencji – wyraz artystyczny.
„Co raz mniej jest filmów, które są naprawdę odważne!”. Energia, ciekawość, cierpliwość – według Agnieszki Holland są to cechy niezbędne do opowiadania świata za pomocą obrazów i dźwięków.
Padło również pytanie o kobiecość w sztuce – czy fakt bycia kobietą wpłynął na karierę laureatek?
„Mi się bardzo długo wydawało, że to nie ma żadnego znaczenia (...). Dopiero, kiedy znalazłam się na Zachodzie, uświadomiłam sobie, że to było niemądre (...). Nam kobietom jest o wiele, wiele trudniej. I nawet jeśli osiągamy jakieś wspaniałe rezultaty, zrobimy wspaniały film, to właściwie za każdym razem wracamy do punktu wyjścia i potem trzeba dalej udowadniać, że się ma prawo to robić!” - mówiła Agnieszka Holland.
Maja Komorowska przyznała, że miała szczęście i ciekawość, aby zagrać w życiu kilka męskich ról, ale przywołała cytat Becketta mówiący „płeć dodaje się na końcu”. Natomiast aktorka wyznała, iż fakt urodzenia dziecka odbił się na jej osobowości, zwłaszcza artystycznej.
Ewa Puszczyńska zwróciła uwagę nie tylko na cechy biologiczne, ale też psychiczne kobiety: „Myślę, że jesteśmy bardziej cierpliwe, myślę, że mamy większą wytrzymałość na stres i jesteśmy bardziej otwarte na dialog (...). Nasze ego zwykle jest bardzo malutkie lub wcale go nie ma. Poświęcamy się całkowicie temu, co robimy.”
Z kolei Ewa Rubinstein opowiadała o wkraczaniu w zawód pierwotnie uważany za stricte męski i przyznała, że według niej we wrażliwości nie istnieje podział płci: „Dla mnie to jest po prostu uczucie, myśl i reakcja na rzeczywistość”.
W długiej, ciepłej i bliskiej rozmowie laureatek DHC ze społecznością Szkoły padały pytania o metody pracy artystycznej, skupieniu na szczegółach, które budują całość i poszukiwaniu prawdy, która skrywa się za głębokim sensem. A także o artystyczne inspiracje, które pchały do tego, co chce się osiągnąć oraz pozwalały odbić się od tego, czego na pewno robić nie warto.
Ze sceny i na scenę płynęły wyrazy wdzięczności, gratulacji i uznania. Obecność na sali laureatek nagrodzono gromkimi brawami.
Wybitne Artystki – i jako pierwsze kobiety – dołączyły do grona laureatów tytułu Doktora Honoris Causa Szkoły Filmowej w Łodzi, który do tej pory otrzymali: Jerzy Toeplitz, Andrzej Wajda, Roman Polański, Jerzy Kawalerowicz, Wojciech Jerzy Has, Vittorio Storaro, Jerzy Mierzejewski, Zbigniew Rybczyński, Tadeusz Różewicz, Martin Scorsese, Michael Haneke, Janusz Gajos, Kazimierz Karabasz, Kazimierz Kutz oraz Jerzy Wójcik.
red. Małgorzata Lisiecka-Muniak
zdj. Mikołaj Zacharow