Nagroda Nardellego dla Julii Szczepańskiej!
Wszystkie newsy
ENGLISH
1
10. 01. 2023. Wydział
Aktorski

"My się z Baśką bardzo polubiłyśmy". Absolwentka Wydziału Aktorskiego naszej Szkoły z nagrodą za debiut teatralny! Specjalnie dla nas - o debiucie w teatrze, o starcie w  filmie i o... tęsknocie.

Nagroda za najlepszy debiut aktorski w ostatnim sezonie teatralnym wręczona została 9 stycznia w Instytucie Teatralnym im. Zbigniewa Raszewskiego w Warszawie. Julię Szczepańską nagrodzono za rolę Barbary Niechcic w spektaklu "Noce i dnie, czyli między życiem a śmiercią", inspirowanym powieścią Marii Dąbrowskiej, w reżyserii Michała Siegoczyńskiego w Teatrze im. Wilama Horzycy w Toruniu. Nagroda jest przyznawana przez Zarząd Sekcji Krytyków Teatralnych Związku Artystów Scen Polskich od 1999 roku.



Gratulujemy nie tylko nagrody, ale przede wszystkim fantastycznej kreacji i świetnego jej odbioru. Barbara Niechcic – legenda, ikona - jaki to materiał dla aktorki na początku teatralnej drogi? Jak wspominasz pracę nad tym spektaklem?


Moja przygoda z "Nocami i Dniami' rozpoczęła się dwa lata temu. Wtedy po raz pierwszy padła propozycja wcielenia się w rolę Barbary Niechcic. Szczerze mówiąc na początku byłam trochę przerażona. Jak z tak ogromnej, pojemnej sagi można zbudować w miarę zwięzły i ciekawy spektakl? Jak opowiadać o przemijaniu i miłości w bezpretensjonalny sposób? Jak obronić postać, o której ludzie mówią "Jędza"? Pamiętam słowa bliskiej mi osoby, kiedy powiedziałam jej o tej roli: "Boże, co to była za straszna baba. Kiedy ten Bogumił ją zdradził, to wreszcie odetchnęłam. Dobrze jej tak". Ale my się z Baśką bardzo polubiłyśmy. Wydaje mi się, że byłam w stanie wiele jej wybaczyć i zrozumieć - skąd biorą się jej często oschłe i okropne reakcje. Zawsze wolałam grać role ciemnych charakterów, silnych kobiet, osób nielubianych. Próbowałam doszukiwać się w nich wytłumaczenia, dobra, jakiejś niezaleczonej rany. Rola Barbary Niechcic w toruńskich "Nocach i dniach" to na pewno gratka dla każdej aktorki, szczególnie tuż po szkole, liczącej na możliwość pokazania się z jak największej ilości perspektyw. To szansa na stworzenie wielowymiarowej postaci. To też trochę jak rozwiązywanie jakiejś porywającej zagadki. Ta rola pozwala mi bawić się konwencjami, spróbować swoich sił zarówno w komediowym, jak i dramatycznym graniu. Poza tym dzięki ciągłej obecności kamery w spektaklu mam trening zarówno teatralnego, jak i filmowego grania. Myślę, że nie mogłam trafić na lepszy trening aktorski na początku swojej drogi.

Również Twój debiut filmowy, rola Ani w filmie "Wiarołom" Piotra Złotorowicza, został dostrzeżony i nagrodzony - na MFF Tofifest. Jak wspominasz to spotkanie na planie filmowym?


Cieszę się, że mogłam zadebiutować właśnie w tym filmie. Od początku pomysł opowiedzenia prostej fabularnie historii w tak zawiły formalnie sposób szalenie mi się podobał. Bardzo lubię język, którym Piotrek się w nim posługuje i to, że ten film jest bezkompromisowy. Myślę, że jest to ciekawe polskie kino. Kiedy po raz pierwszy zobaczyłam "Wiarołoma" na pokazie wewnętrznym, który Piotrek zorganizował dla mnie i Mateusza Więcławka, powiedziałam do niego: "Możliwe, że takie kino nie będzie się podobało, być może będzie niektórych nudziło, a zachwycało tylko garstkę. Ja bardzo lubię ten film". Szczególnie, że sam proces twórczy był bardzo ciekawy i wiele mogłam się w trakcie nauczyć. Kiedy porównujemy z kolegami swoje doświadczenia z pracy przy debiutach, dochodzę do wniosku, że miałam szczęście natrafić akurat na ekipę "Wiarołoma".

To był debiut w pełnym metrażu zarówno dla Ciebie, jak i reżysera - Piotra Złotorowicza, absolwenta Wydziału Reżyserii. Oboje jesteście absolwentami Szkoły Filmowej w Łodzi. Skończyłaś ją dosłownie przed chwilą, w 2021 roku, a już tyle się w Twoim życiu zadziało. Czy rzeczywistość Cię zaskoczyła?

Po wyjściu ze szkoły rzeczywistość wygląda trochę inaczej. Przynajmniej ja mogę szczerze powiedzieć, że w moim przypadku tak było. Trudniej. Szczególnie, że nam pandemia obcięła rok dyplomowy, do tego doszła zmiana władzy szkolnej i wiele innych okoliczności, które sprawiły, że szkoła jaką znaliśmy, trochę przestawała istnieć. Dla mnie zderzenie z rzeczywistością po szkole było bardzo trudne - było dużo niepewności, smutku, żalu, trochę łez i załamań, że "nigdy już nie zostanę aktorką". Wszyscy dookoła powtarzali, w jak bardzo trudnej sytuacji znaleźliśmy się wtedy jako młodzi aktorzy. Tak też było ze mną. Ten czas dużo zweryfikował. Ale jakoś udało się powoli z tego wyjść. Czy jestem tam, gdzie wyobrażałam sobie, że będę po szkole? Jeszcze nie. Ale małymi kroczkami tam się zbliżam :)

W 2020 r. na Festiwalu Szkół Teatralnych otrzymałaś Nagrodę Opus Film - za role w spektaklach "Hamlet x 4" (reż. Waldemar Zawodziński) i "Nie jedz tego! To jest na święta" (reż. Mariusz Grzegorzek) - dla aktorki, którą "chcielibyśmy oglądać na ekranie telewizyjnym i filmowym" – gdzie jest Ci bliżej? Do Filmu czy Teatru?


Zawsze marzyłam o połączeniu tych dwóch światów, ale to chyba w dużej mierze zależy od tego, co przyniesie los. W tym momencie rozwijam się bardziej w stronę teatralną, po prostu dostałam taką szansę, ale tęsknię za filmem i trochę marzę o tym, żeby 2023 rok był tym, w którym pojawi się jakaś szansa na filmową przygodę. To śmieszne, ale postrzegam tę nagrodę Opusu jako swoistą ironię. Od kiedy dostałam nagrodę dla aktorki, którą "chcielibyśmy oglądać na ekranie telewizyjnym i filmowym", ekrany zarówno telewizyjne, jak i filmowe nie są zbyt chętne do moich odwiedzin ;)

W swojej filmowej wizytówce mówisz o swoim doskonałym angielskim, a co za tym idzie o ambicji, by grać poza Polską. Czy to póki co marzenie, czy już plan?

A czy w tym zawodzie da się mieć jakiś plan? :) Nadal o tym marzę i na pewno będę próbować.

A jakie są Twoje najbliższe plany i zajęcia? Gdzie możemy Cię szukać i oglądać?


Zapraszam do Torunia! Gram tam w Teatrze im. Wilama Horzycy w trzech spektaklach: "Noce i Dnie, czyli między życiem a śmiercią", "Wiśniowy sad" oraz "Osiem kobiet". Co do filmowych przygód, to mam nadzieję, że w tym roku wcześniej wspomniany "Wiarołom" ukaże się szerszej publiczności i będzie można go oglądać nie tylko w obiegu festiwalowym. Mam nadzieje, że wkrótce będzie można też zobaczyć film dyplomowy mojego roku, a także kilka projektów krótkometrażowych, z których jestem wyjątkowo dumna, jak na przykład dyplom reżyserski Dawida Bodzaka - "Krokodyl", za który mocno trzymam kciuki.

Pytanie z gatunku sentymentalnych – za czym i za kim w Szkole czy w naszym Teatrze Studyjnym tęsknisz? 


Najbardziej tęsknię za ludźmi, pewnego rodzaju wspólnotą. Mam wiele słodko-gorzkich wspomnień z czasów szkolnych. Niektóre są bardzo śmieszne, niektóre trudne. Na pewno tęsknię za uczuciem wiecznego rozwoju i bycia stawianym przed kolejnymi wyzwaniami. Za tym, że w Szkole ciągle grasz, odkrywasz nowe rzeczy o sobie i o zawodzie. Po wyjściu z "Filmówki" brakuje mi takiego ciągłego pędu. Bardzo dobrze wspominam papieroski na patio Teatru Studyjnego, rozmowy, ludzi, tych, z którymi jestem blisko do dziś i tych, z którymi widuje czy słyszę się już rzadziej.

Julio, dziękujemy za rozmowę i życzymy kolejnych teatralnych sukcesów a także, zgodnie z Twoim marzeniem - żeby 2023 przyniósł Ci piękne filmowe przygody. 


Rozmawiała: Jolanta Karpińska
fot. ze spektaklu „Noce i dnie” - Wojtek Szabelski, Teatr im. Wilama Horzycy w Toruniu
fot. Julii: Maciej Edelman, Jakub Solarz