13.
12.
2018.
Pozostałe
Pozostałe
Kazimierz Kutz i Jerzy Wójcik. Wielcy Polskiego Kina, wybitni Twórcy Filmu, nasi absolwenci z tytułem honorowym Szkoły Filmowej w Łodzi.
To bardzo ważny dla nas dzień, to wielki zaszczyt – Szkoła Filmowa w Łodzi wręczyła tytuły honorowe Wielkim Polskiego Kina, jednym z naszych najwybitniejszych absolwentów – Kazimierzowi Kutzowi i Jerzemu Wójcikowi.
Gośćmi wydarzenia członkowie rodzin utytułowanych, ich przyjaciele z filmowych planów, teatralnych scen – m.in. Anna Dymna, Olgierd Łukaszewicz, Edward Linde-Lubaszenko, Jerzy Trela; ich uczniowie, i wszyscy w nich wpatrzeni, wykładowcy i studenci naszej Szkoły. Laureaci tytułów ze względu na swój wiek nie mogli być obecni podczas uroczystości.
- Szczególnie w tych trudnych i burzliwych czasach Wasza obecność jest dla nas bardzo cennym drogowskazem, ona nie musi być fizyczna, może być metaforyczna – tą obecność czujemy i mam nadzieję, że Wy czujecie naszą – mówił rozpoczynając uroczystość prof. dr. hab. Mariusz Grzegorzek, Rektor Szkoły.
Kazimierz Kutz. Urodzony w Szopienicach reżyser filmowy i teatralny, od dzisiaj doktor honoris causa naszej Szkoły. Filmy Kazimierza Kutza, szczególnie trylogia śląska: "Sól ziemi czarnej” (1969), "Perła w koronie" (1971) i "Paciorki jednego różańca" są ważną i niepowtarzalną częścią historii polskiego kina.
W jego imieniu honorowy tytuł odebrała córka - Wiktoria Kutz-Nazarewicz. - W tym momencie, gdy jego życie zatacza swój krąg ten moment tutaj, kiedy jego alma mater przytula go to jest moment symboliczny i myślę, że to jest ta brakująca perła w jego koronie – mówiła.
Sam laureat przemówił do nas z ekranu. W filmie dokumentalnym Wojciecha Sarnowicza Kutz, zakochany w literaturze – szczególnie w Stendhalu, wspomina swój początek artystycznej drogi – Moje pójście do Szkoły było ersatzem. To też jest literatura – kino artystyczne – tylko obrazkowa (…). Powołanie Szkoły Filmowej było ewenementem. Myśmy stworzyli nowa dziedzinę kultury w Polsce. Cały świat się nami zachwycał (…) Ja wniosłem ten motyw śląski bo wszyscy moi koledzy dawali rzeczy z siebie i zestawienie tych wszystkich autorskich, osobistych rzeczy to jest polskie kino. (..) Ja miałem dużo do opowiedzenia.
O śląskości w filmach Kazimierza Kutza tak mówił w laudacji Piotr Mikucki, Dziekan Wydziału Reżyserii, promotor w postępowaniu o nadanie tytułu doktora honoris causa. - Pana filmowa wielka msza dla Śląska jest gmachem najgłębiej pojmowanej chrześcijańskiej religijności. Jej fundator, jeśli dobrze czytam pisma jego uczniów, chciał budowania wspólnoty, a nie wyłączania innych poza nią pod groźbą ognia piekielnego. Pana śląskie filmy, Pana rytuały wspólnotowe, cytowane i odprawiane przez Pana, to najgłębsza w moim odczuciu refleksja religijna w historii polskiego kina.
Recenzentami w postępowaniu był prof. dr hab. Andrzej Gwóźdź z Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach oraz prof. dr hab. Filip Bajon: "Niech Cię Kaziu Honoris Causa…” – zwracał się do Kutza w swojej recenzji - „(…) jest wybitnym reżyserem z własną tożsamością artystyczną i światopoglądową. Jest też człowiekiem niezwykle dowcipnym i złośliwym, których to cech wiele osób się do dziś obawia. Ale nikt tak jak on nie potrafi opowiadać o Siemianowicach, o swojej babci i swoim sąsiedzie, który jak się potem okazało był najwybitniejszym oszczepnikiem na świecie (Janusz Sidło)".
Tak laudację zakończył dr hab. Piotr Mikucki:
- Życie spędził Pan, dotąd przynajmniej, czyniąc dobro. Pracował Pan dla pożytku innych, nie dla swojej sławy wyłącznie. Kochał Pan i w swoich pracach ukazywał piękno, nie żurnalowe, a to które jest na styku ciała i ducha. Zmienił Pan życie wielu ludzi, na lepsze. Nie sprzeniewierzył Pan się wartościom sięgającym Biblii, a przekazywanym przez Pana rodziców, nauczycieli, pobratymców.
Nie jest Pan maleńki, jak neutrino.
Jest Pan Ostatnim z Wielkich. Jest Pan naszym nauczycielem.
Dziękuję Panu za to”.
- Nie chodzi o to żeby robić filmy. Chodzi o to żeby to, co się robi miało głęboki sens. Trzeba się wpisać w pamięć świata. Ja mam nadzieję, że niektóre z moich filmów wpisały się w pamięć świata, mam nadzieję – mówił do nas z ekranu prof. Jerzy Wójcik.
Podziękowanie za przyznany honorowy tytuł oraz pozdrowienia dla wszystkich zebranych przekazał w imieniu Jerzego Wójcika jego syn - Tomasz.
Laudację przed wręczeniem tytułu wygłosiła prof. dr hab. Jolanta Dylewska: - Jerzy Wójcik pokazuje nam, że w kinie widzialne służy temu, by opowiedzieć o niewidzialnym i rejestruje profilmowe czasoprzestrzenie w sposób otwierający przestrzeń wewnętrzną, przestrzeń ducha. Także przez materialność twarzy, tego zbioru wielu faktur, dociera do przestrzeni wewnętrznej filmowanych postaci i obserwuje dokonującą się tam przemianę. I to jest opowieść o współistnieniu zła i dobra, ciemności i światła. Bo światło w ujęciu Jerzego Wójcika jest nośnikiem potężnej energii wykraczającym poza strukturę czasu i przestrzeni, i sięgającym często do rejonów, które są niewidzialne.
Jerzy Wójcik jest nauczycielem wielu pokoleń polskich autorów zdjęć filmowych, zapatrzonych w współtwórcę najwybitniejszych polskich filmów lat 50. i 60. - współpracował z Andrzejem Wajdą ("Popiół i diament" 1958, "Samson" 1961), Jerzym Kawalerowiczem ("Matka Joanna od Aniołów" 1961, "Faraon" 1965), Kazimierzem Kutzem ("Krzyż walecznych" 1959, "Nikt nie woła" 1960), czy Jerzym Hoffmanem ("Potop" 1972).
- Patrzę dzisiaj na jasną, rozświetloną wewnętrznym blaskiem, twarz prof. Jerzego Wójcika, twarz mego Mistrza, i odnajduję w niej echo Jego filmowych wyborów. I wiem, że dzieło Profesora - filmy, książki, a także zapisana w nas, Jego rozproszonych po całym świecie uczniach, unikalna filozofia obrazu filmowego – wpisane są w nieśmiertelność – mówiła Jolanta Dylewska.
Zbigniew Wichłacz, recenzent twórczości, wskazywał na cechy charakteru Profesora: „Istniejąca, zapisana w słowach Pisma mądra sentencja, że wielu jest powołanych ale niewielu wybranych wydaje się być idealną w tym przypadku. Składają się na taki obraz cechy indywidualne profesora, będące fundamentem jego szczególnej osobowości. Można i trzeba się pokusić o ich wymienienie. Są to niezachwiana postawa etyczna, wrażliwość i wyobraźnia, wiedza i dobroć, dążenie do prawdy i sedna w artystycznych wyzwaniach, które były zawsze najwyższej próby”.
Po uroczystości goście obejrzeli wspólne dzieło Kazimierza Kutza i Jerzego Wójcika – film "Nikt nie woła" z 1960 roku.
Podczas wydarzenia wręczono również odznaczenia przyznane przez Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej Andrzeja Dudę: Srebrny Krzyż Zasługi dla Jolanty Lemann-Zajiček, Brązowy Krzyż Zasługi dla Sławomira Kryńskiego, Złoty Medal za długoletnią służbę dla Haliny Pajor oraz medal przyznany przez Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego: Złoty Medal "Zasłużony kulturze Gloria Artis" dla Grażyny Kędzielawskiej.
fot. Adrian Jaszczak
Gośćmi wydarzenia członkowie rodzin utytułowanych, ich przyjaciele z filmowych planów, teatralnych scen – m.in. Anna Dymna, Olgierd Łukaszewicz, Edward Linde-Lubaszenko, Jerzy Trela; ich uczniowie, i wszyscy w nich wpatrzeni, wykładowcy i studenci naszej Szkoły. Laureaci tytułów ze względu na swój wiek nie mogli być obecni podczas uroczystości.
- Szczególnie w tych trudnych i burzliwych czasach Wasza obecność jest dla nas bardzo cennym drogowskazem, ona nie musi być fizyczna, może być metaforyczna – tą obecność czujemy i mam nadzieję, że Wy czujecie naszą – mówił rozpoczynając uroczystość prof. dr. hab. Mariusz Grzegorzek, Rektor Szkoły.
Kazimierz Kutz. Urodzony w Szopienicach reżyser filmowy i teatralny, od dzisiaj doktor honoris causa naszej Szkoły. Filmy Kazimierza Kutza, szczególnie trylogia śląska: "Sól ziemi czarnej” (1969), "Perła w koronie" (1971) i "Paciorki jednego różańca" są ważną i niepowtarzalną częścią historii polskiego kina.
W jego imieniu honorowy tytuł odebrała córka - Wiktoria Kutz-Nazarewicz. - W tym momencie, gdy jego życie zatacza swój krąg ten moment tutaj, kiedy jego alma mater przytula go to jest moment symboliczny i myślę, że to jest ta brakująca perła w jego koronie – mówiła.
Sam laureat przemówił do nas z ekranu. W filmie dokumentalnym Wojciecha Sarnowicza Kutz, zakochany w literaturze – szczególnie w Stendhalu, wspomina swój początek artystycznej drogi – Moje pójście do Szkoły było ersatzem. To też jest literatura – kino artystyczne – tylko obrazkowa (…). Powołanie Szkoły Filmowej było ewenementem. Myśmy stworzyli nowa dziedzinę kultury w Polsce. Cały świat się nami zachwycał (…) Ja wniosłem ten motyw śląski bo wszyscy moi koledzy dawali rzeczy z siebie i zestawienie tych wszystkich autorskich, osobistych rzeczy to jest polskie kino. (..) Ja miałem dużo do opowiedzenia.
O śląskości w filmach Kazimierza Kutza tak mówił w laudacji Piotr Mikucki, Dziekan Wydziału Reżyserii, promotor w postępowaniu o nadanie tytułu doktora honoris causa. - Pana filmowa wielka msza dla Śląska jest gmachem najgłębiej pojmowanej chrześcijańskiej religijności. Jej fundator, jeśli dobrze czytam pisma jego uczniów, chciał budowania wspólnoty, a nie wyłączania innych poza nią pod groźbą ognia piekielnego. Pana śląskie filmy, Pana rytuały wspólnotowe, cytowane i odprawiane przez Pana, to najgłębsza w moim odczuciu refleksja religijna w historii polskiego kina.
Recenzentami w postępowaniu był prof. dr hab. Andrzej Gwóźdź z Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach oraz prof. dr hab. Filip Bajon: "Niech Cię Kaziu Honoris Causa…” – zwracał się do Kutza w swojej recenzji - „(…) jest wybitnym reżyserem z własną tożsamością artystyczną i światopoglądową. Jest też człowiekiem niezwykle dowcipnym i złośliwym, których to cech wiele osób się do dziś obawia. Ale nikt tak jak on nie potrafi opowiadać o Siemianowicach, o swojej babci i swoim sąsiedzie, który jak się potem okazało był najwybitniejszym oszczepnikiem na świecie (Janusz Sidło)".
Tak laudację zakończył dr hab. Piotr Mikucki:
- Życie spędził Pan, dotąd przynajmniej, czyniąc dobro. Pracował Pan dla pożytku innych, nie dla swojej sławy wyłącznie. Kochał Pan i w swoich pracach ukazywał piękno, nie żurnalowe, a to które jest na styku ciała i ducha. Zmienił Pan życie wielu ludzi, na lepsze. Nie sprzeniewierzył Pan się wartościom sięgającym Biblii, a przekazywanym przez Pana rodziców, nauczycieli, pobratymców.
Nie jest Pan maleńki, jak neutrino.
Jest Pan Ostatnim z Wielkich. Jest Pan naszym nauczycielem.
Dziękuję Panu za to”.
- Nie chodzi o to żeby robić filmy. Chodzi o to żeby to, co się robi miało głęboki sens. Trzeba się wpisać w pamięć świata. Ja mam nadzieję, że niektóre z moich filmów wpisały się w pamięć świata, mam nadzieję – mówił do nas z ekranu prof. Jerzy Wójcik.
Podziękowanie za przyznany honorowy tytuł oraz pozdrowienia dla wszystkich zebranych przekazał w imieniu Jerzego Wójcika jego syn - Tomasz.
Laudację przed wręczeniem tytułu wygłosiła prof. dr hab. Jolanta Dylewska: - Jerzy Wójcik pokazuje nam, że w kinie widzialne służy temu, by opowiedzieć o niewidzialnym i rejestruje profilmowe czasoprzestrzenie w sposób otwierający przestrzeń wewnętrzną, przestrzeń ducha. Także przez materialność twarzy, tego zbioru wielu faktur, dociera do przestrzeni wewnętrznej filmowanych postaci i obserwuje dokonującą się tam przemianę. I to jest opowieść o współistnieniu zła i dobra, ciemności i światła. Bo światło w ujęciu Jerzego Wójcika jest nośnikiem potężnej energii wykraczającym poza strukturę czasu i przestrzeni, i sięgającym często do rejonów, które są niewidzialne.
Jerzy Wójcik jest nauczycielem wielu pokoleń polskich autorów zdjęć filmowych, zapatrzonych w współtwórcę najwybitniejszych polskich filmów lat 50. i 60. - współpracował z Andrzejem Wajdą ("Popiół i diament" 1958, "Samson" 1961), Jerzym Kawalerowiczem ("Matka Joanna od Aniołów" 1961, "Faraon" 1965), Kazimierzem Kutzem ("Krzyż walecznych" 1959, "Nikt nie woła" 1960), czy Jerzym Hoffmanem ("Potop" 1972).
- Patrzę dzisiaj na jasną, rozświetloną wewnętrznym blaskiem, twarz prof. Jerzego Wójcika, twarz mego Mistrza, i odnajduję w niej echo Jego filmowych wyborów. I wiem, że dzieło Profesora - filmy, książki, a także zapisana w nas, Jego rozproszonych po całym świecie uczniach, unikalna filozofia obrazu filmowego – wpisane są w nieśmiertelność – mówiła Jolanta Dylewska.
Zbigniew Wichłacz, recenzent twórczości, wskazywał na cechy charakteru Profesora: „Istniejąca, zapisana w słowach Pisma mądra sentencja, że wielu jest powołanych ale niewielu wybranych wydaje się być idealną w tym przypadku. Składają się na taki obraz cechy indywidualne profesora, będące fundamentem jego szczególnej osobowości. Można i trzeba się pokusić o ich wymienienie. Są to niezachwiana postawa etyczna, wrażliwość i wyobraźnia, wiedza i dobroć, dążenie do prawdy i sedna w artystycznych wyzwaniach, które były zawsze najwyższej próby”.
Po uroczystości goście obejrzeli wspólne dzieło Kazimierza Kutza i Jerzego Wójcika – film "Nikt nie woła" z 1960 roku.
Podczas wydarzenia wręczono również odznaczenia przyznane przez Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej Andrzeja Dudę: Srebrny Krzyż Zasługi dla Jolanty Lemann-Zajiček, Brązowy Krzyż Zasługi dla Sławomira Kryńskiego, Złoty Medal za długoletnią służbę dla Haliny Pajor oraz medal przyznany przez Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego: Złoty Medal "Zasłużony kulturze Gloria Artis" dla Grażyny Kędzielawskiej.
fot. Adrian Jaszczak