Okiem operatora: własny obraz prawdy
Wszystkie newsy
ENGLISH
1
26. 11. 2014.
Pozostałe

Nowość Wydawnictwa Szkoły Filmowej w Łodzi! Książka "Okiem operatora" miała premierę na Festiwalu Camerimage. Na okładce zdjęcie Roberta Mainki, studenta fotografii Szkoły Filmowej.

Z książki "Okiem operatora":

Ryszard Lenczewski: Andrzej Wajda wypowiedział się na ten temat w następujący sposób podczas zeszłorocznego rozdania nagród Polish Society of Cinematographers: "Kluczem do jej [polskiej szkoły filmowej - przyp. red.] sukcesu okazała się cenzura w latach komunizmu, bo cenzorzy tropili słowo, ale byli słabsi lub bezradni wobec komunikatu wizualnego. […] myśmy oszukiwali: to, czego nie mogliśmy powiedzieć, przekazywaliśmy obrazem". Dlatego tak ważna stała się współpraca operatora z reżyserem, a ten model przyniósł wspaniałe efekty. Potwierdził to Polański, który przy jakiejś okazji wspominał: "Byliśmy w szkole blisko z operatorami". W Polsce było normą, że jak Wajda robił próbę, Edek Kłosiński siedział razem z nim i aktorami, dyskutował z nimi, o czym jest scena, dlaczego ktoś ma wejść z tej czy innej strony, po co rzuca szklanką itd. Ale na rynku anglosaskim o udział w próbie musiałem walczyć. Asystent reżysera nie był przygotowany na to, że będę się domagał, by wtrącić swoje trzy grosze. (…) Zgodnie z tamtejszymi zasadami reżyser przychodził na plan i mówił na przykład: "Dajcie mi obiektyw pięćdziesiątkę, kamera stanie tu, dobrze mi to naświetl" - i koniec. Natomiast ja się z reżyserami umawiałem, że będę coś od siebie dodawał, bo interesuje mnie emocjonalny sposób fotografowania. Zatem, mimo że w kinie anglosaskim to bywa trudne i nie jest akceptowane, bo tam próbę ma reżyser z aktorami, wciskałem się w jakiś kąt.

Piotr Wojtowicz: Sądzę, że twórca po przeprowadzeniu analizy, po zapoznaniu się z możliwie dużą ilością dostępnych prawd, ma prawo stworzyć własny obraz prawdy. Myślę, iż przysługuje mu prawo do posłużenia się elementami, które choć nie są w pełni zgodne ze znanymi faktami, to są prawdopodobne, są – jak wspomniałem – "ekwiwalentem prawdy". Oczywiście, za ten sposób myślenia twórca może być rozliczony. Takie są prawa sztuki i takie jest ryzyko jej uprawiania. (…) Traktując zatem stawianie kamery i lamp jako wynik pewnego procesu twórczego, a nie sam proces, poszukiwać należy prawdy o bohaterze rozumianej jako emocja, prawdy o czasie rozumianym jako klimat oraz prawdy związanej z psychologicznymi skojarzeniami widza. Ta ostatnia z prawd może się wydać zaskakująca, ale to właśnie ją chciałbym omówić jako najciekawszą dla moich zainteresowań zawodowych.

Jerzy Zieliński: Film "Baby są jakieś inne", któremu poświęcony jest poniższy tekst, wydawał się bardzo prosty do zrealizowania. Dwóch aktorów jedzie w nocy samochodem i rozmawia o kobietach. Taka jest historia. Około 90 proc. scen w filmie dzieje się w jadącym samochodzie (…). Wybór, przed którym stanęliśmy wraz z reżyserem Markiem Koterskim, był następujący: czy zrobić ten film w tradycyjny sposób, czyli sfotografować aktorów w nocy w jadącym samochodzie ze wszystkimi ograniczeniami tej metody, czy też sfotografować nocną podroż bohaterów na hali zdjęciowej, w stojącym, nieruchomym samochodzie. Różnica pomiędzy tymi dwoma sposobami polegała na większej lub mniejszej kontroli całego procesu. (…) Jeśli spojrzymy na współczesny obraz filmowy stworzony za pomocą tzw. efektów wizualnych (przy użyciu wszelkich dostępnych dziś technologii cyfrowych), to nadal – pomimo perfekcyjnego wykonania – znaczenie ma stworzona na potrzeby filmu swoista "nieprawda" pozbawiona przypadku stanowiącego immanentną część każdego filmu tworzonego przy użyciu tradycyjnych metod. (…) Dotychczas traktowaliśmy obraz jako całość, która jest realizowana w rzeczywistym miejscu, czyli w określonej wcześniej scenografii oraz w rzeczywistym czasie. To znaczy, że wszystkie elementy ujęcia, takie jak aktor czy elementy scenografii, są filmowane w tym samym czasie. Ta jedność została rozbita. Niezwykle ważnym zadaniem było także znalezienie sposobu na ukrycie wrażenia "niewiarygodności" perfekcji, które niosą ze sobą obrazy wytworzone za pomocą cyfrowych efektów wizualnych. Innymi słowy: chodziło o dążenie do stworzenia rzeczywistości filmowej, w której widz nie będzie miał wrażenia, że jest poddany jakiejkolwiek manipulacji technologicznej. Widz miał uwierzyć, że ogląda naszych bohaterów w jadącym nocą samochodzie. I wybrać się z nimi w tę podróż.

Michał Bukojemski: Nastąpiła pełna symbioza komputerowych technik animacji i sposobów realizacji filmów. A teraz doszła jeszcze stereoskopia. (…) I rodzi się tylko jedna refleksja – scenariusz! Opowiadana historia, poza tym, że ciekawa i wzruszająca, musi być jeszcze dobrze skonstruowana... Na wczesnych etapach uczenia się filmu studenci otrzymują zadanie sporządzenia analizy graficznej dzieła w postaci wykresu przebiegu konfliktów, emocji, ruchów kamery itp. Jak na pięciolinii. Przyjdzie chyba dołożyć jeszcze jeden poziom, wzmocnienie emocjonalne w związku z efektem S3D. Przekładając to na język praktyki realizatorskiej S3D, już na etapie scenorysu można planować głębię, wyodrębniając w rysunkach obiekty przed i za oknem stereoskopowym. Warto już na tym etapie konsultować to ze stereografem.

Jacek Szymczak: Moim zamiarem jest przedstawienie całego procesu powstania filmu dokumentalnego Pod ciśnieniem, którego jestem realizatorem i operatorem. Opracowanie jest zapisem moich odkryć, doświadczeń i nauk wyniesionych z wieloletniej pracy w mediach, zespołach filmowych oraz z uczestnictwa w grupach twórczych w kraju i za granicą. (…) Pokolenie "klikaczy" decyduje o losach filmu w sieci. Dzięki widzom ze świata Internetu powstał film "Afterschool" w reżyserii Antonio Camposa ze zdjęciami Jody Lee Lipes oparty na tragicznej historii śmierci dwóch dziewczyn. Poznajemy ich świat oczami amatora, który kręci o nich film kamerą z komputera, tworzy obrazy w estetyce YouTube. Zachwyty nad filmem w Cannes i na festiwalu Off Camera wywołał dyskusję o nowym języku, którym debiutanci zdecydowali się rozmawiać z widzem. Zrobili to pierwsi. Mamy od początku do końca kino w języku jednego z nowych mediów. Czy to się spodoba? Czy ten język się przyjmie? Nic pewnego poza tym, że rośnie wielka konkurencja. Sztuka komunikacji z widzem rozwija się w niezwykłym tempie. Im więcej dostajemy narzędzi od technologii, tym więcej tworzymy środków wyrazu i tym różnorodniej wyrażamy siebie. Trudno o perspektywę bardziej obiecującą i fascynującą jednocześnie, kiedy widać, jak przybywa horyzontów.