Studencki OSCAR? Nie słyszałam
Wszystkie newsy
ENGLISH
1
20. 09. 2016. Wydział
Reżyseria

Klara Kochańska jedzie po medal! Za swoją dyplomową etiudę odbierze "studenckiego Oscara". Złoto, srebro czy brąz? Nie ma znaczenia. A sam Oscar?

22 września będzie w Los Angeles, dziś na Targowej. Klara Kochańska, studentka ostatniego roku reżyserii Szkoły Filmowej, autorka "Lokatorek", filmu, który dostrzegła słynna Akademia.

-----------------------------------------------------------------------------

OSCAR – zdaje się, że to magiczne słowo - otwiera przecież tak przeróżne drzwi, nawet te, za którymi dotąd filmem nikt się nie interesował…

- Po informacji z Akademii Filmowej o nagrodzie zainteresowanie mediów jest olbrzymie. Kuriozalne byłoby jednak mówienie, że zainteresowanie mediów mnie męczy, czy że jest dla mnie niedobre. Ludzie udzielają mi głosu, chcą słuchać, a to zawdzięczam przecież właśnie tej nagrodzie. Nie promuję siebie, ale swoje kolejne filmy. To ważny dla mnie czas – chciałabym go najlepiej wykorzystać.

Grudzień 2014, plan "Lokatorek", scenariusz Twój i Kaspra Bajona, za kamerą Zuza Kernbach. Czy przeszło Ci wówczas przez myśl, że ten film może mieć tak ciekawą drogę, gdy już opuści salę kinową Szkoły przy Targowej?

- O "studenckim Oscarze" nawet wtedy nie słyszałam. W trakcie pracy nad studenckimi etiudami nie myśli się o festiwalach, o nagrodach. Jest się skoncentrowanym na "tu i teraz", na samym filmie. Oczywiście - "Lokatorki" to mój ostatni, bo dyplomowy film w Szkole – przywiązałam więc do niego szczególną uwagę, chciałam by był dojrzały, by pokazywał moje możliwości pod kątem późniejszego pełnego metrażu, po prostu – by był moją wizytówką. Gdy po werdykcie Warszawskiego Festiwalu Filmowego (film zdobył Nagrodę Główną w Konkursie Filmów Krótkometrażowych) usłyszałam – "no to teraz Oscar" – roześmiałam się. W Biurze Promocji Szkoły, od Krzysztofa Brzezowskiego, usłyszałam – "już go zgłosiliśmy". A dalej już informacje samej Akademii – selekcja, półfinał, finał. Mistrzowsko stopniowali to napięcie. Teraz wiem, że film ma szansę również na nominację w tych "dorosłych Oscarach". To, co nierealne stało się faktem.

Ale po Warszawie, a przed Los Angeles, były… Chiny. A tam, wydawałoby się paradoksalne zainteresowanie filmem z Europy Środkowej o społecznej, znowu - wydawałoby się, lokalnej problematyce? Nagrody - First International Film Festival w Xining, Global Chinese Universities Student Film and Television Festival w Hong Kongu.

- A przed nami jeszcze festiwal w Beijing! Przeciętnemu polskiemu widzowi kino chińskie kojarzy się albo z Wong Kar-Waiem albo z kinem sensacyjnym, pełnym scen sztuk walk. Tymczasem młodzi chińscy filmowcy wzorują się na amerykańskim i europejskim kinie, stawiają na storytelling, emocje. Z naszego punktu widzenia ich bohaterowie mogą wydawać się nawet histeryczni. Poza tym Chińczyków również dotyczy problem ciasnoty, braku mieszkań, który podejmujemy w "Lokatorkach". I tak, choć wydaje się to niezwykle zabawne, ten nasz mały projekt filmowy, środkowoeuropejski, wspierają dwie potęgi – USA i Chiny.

Stawiają na storytelling, a przecież siłą "Lokatorek" jest właśnie scenariusz.

- Podchodząc do dyplomu chciałam skonfrontować się z historią dla mnie obcą, przestać grzebać we własnym życiorysie, własnych emocjach, zrobić coś ponadto. Założeniem było to, by realna historia metaforyzowała się do czegoś więcej, by stawała się uniwersalna. Chciałam napisać dobrze opowiadającą się historię. Historia, którą przyniósł mi Kasper Bajon (współscenarzysta filmu) rzeczywiście miała miejsce – trzydziestoparoletnia samotna singielka, pracująca w korporacji, po latach tułania się po wynajmowanych pokojach, kupiła mieszkanie na aukcji komorniczej. Myślała, że zrobiła deal życia – tymczasem za drzwiami tego mieszkania zaczął się dla niej prawdziwy horror. Byliśmy podekscytowani tym, że życie podsunęło nam taki potencjał na film. Dwa typy wykluczeń – z jednej strony dobrze zarabiająca młoda osoba, której nie stać na kredyt na mieszkanie a tym samym na godne życie, z drugiej – samotna kobieta opiekująca się niepełnosprawnym dzieckiem, z absurdalnie małym zasiłkiem, też bez szans na ludzkie warunki. I dramat tych ludzi, którzy zmuszeni są żyć obok siebie. W małej przestrzeni, mimo dobrych intencji – przeżywają horror. Sytuacja podziałała nam na wyobraźnię – ciasnota, cienkie ściany, nasłuchiwane dźwięki – w głowie tej bohaterki rodzą się przeróżne fantazje.

Historią zaraziłaś opiekunów filmu w Szkole Filmowej.

- Scenariuszem opiekował się Wojciech Marczewski, który od początku widział metaforyczny potencjał tego filmu i w tę właśnie stronę go prowadził. Później pomógł mi Robert Gliński, za radą którego rozwinęłam finałową scenę filmu. Ta finałowa konfrontacja bohaterek daje dużą siłę temu filmowi.

A skoro jesteśmy na Targowej – filmowe inspiracje? Odniesienia?

- Nie ukrywam, że myślałam o paryskich filmach Polańskiego. O tym, jak zbudować ten wewnętrzny horror bohaterek zamkniętych w małej przestrzeni. Oczywiście – nie dorastamy Polańskiemu do pięt, ale te tytuły kołatały mi w głowie – "Lokator", "Wstręt". Z drugiej strony – bracia Coen. Bo ta nasza bohaterka jest też śmieszna w tym swoim dramacie – tak się zawzięła, myślała, że jest taka sprytna, że wszystkich przechytrzyła, tymczasem w efekcie… Jest i śmieszna i żałosna. Jak u Coenów - zupełnie nieprzebojowa, wycofana, a gdy już zabiera się jakimś cudem do działania – ponosi sromotną klęskę.

Przenieśmy się tam jeszcze raz – grudzień 2014

- Doskonale pamiętam ten plan. Warszawa, zima, tuż przed Sylwestrem. Domknięty budżet, ale wiemy, że jakakolwiek komplikacja to będzie już problem. I tyle się dzieje! Właściciel mieszkania, w którym mieliśmy kręcić w ostatniej chwili zmienia ustalenia, a my tam mieliśmy budować od podstaw scenografię całego mieszkania, wykreowanego, na granicy rzeczywistości i fantazji. Julia Kijowska choruje, przez cały okres zdjęć. Psuje się winda. Rekwizytor skręcił nogę. Nawet z kotem mieliśmy problem! Mimo wszystko wspominam pracę nad tym filmem bardzo dobrze. Gdy czujesz, że masz takie oparcie w ekipie, w ludziach, z którymi najbliżej pracujesz – to się musi udać, niezależnie od wszelkich komplikacji. Przecież windę można naprawić, a aktora-kota - wymienić! Czuliśmy, że w tych trudnych warunkach budujemy jakiś świat, gdzieś na granicy tego, co naprawdę, a tego, co rodzi się w głowie bohaterki. To była olbrzymia frajda.

Frajda, która nadal trwa. Bo już 22 września w LA…

- Będę ja, Zuza Kernbach i Kasper Bajon. Myślę, że to, co będzie działo się na miejscu może mnie przerosnąć. Będzie gala, a ja nie lubię oficjalnych sytuacji i form, w które muszę się wpasować. Z drugiej strony znam Amerykanów, mieszkałam tam, wiem co jest dla nich ważne. Lecę tam na ich zaproszenie, muszę uszanować tę kulturę i jej zasady. Pomyślę nad tą przemową…. Pewnie jak tam będę znów poczuję się tą 10-letnią dziewczynką, która mówi coś na szkolnej akademii. W Stanach istnieje właściwie kultura przemówień. Uczą tego od małego.

O ironio. Wrócisz po latach tam, gdzie uczyłaś się pisać? I to w takim splendorze!

- Gdy tam mieszkaliśmy, zrobiliśmy sobie z rodzicami podróż przez całe Stany. Zaczęłam wtedy pisać pamiętnik . Myślę, że wtedy przestałam być bezrefleksyjnym dzieckiem. Uczyłam się opisywać to, co czuję, widzę, opowiadać historie. A teraz wracam tam z historią, którą sama wyreżyserowałam.

A jeżeli ktoś zapyta Cię tam o Szkołę Filmową w Łodzi? Co to za miejsce? Jak o nim opowiesz?

- Odpowiem szczerze - że to miejsce, które dało mi ogromne możliwości rozwoju, szczególnie przez pierwsze dwa lata. Tu od razu poczułam się "na miejscu". Nasza szkoła w skali światowej jest rzeczywiście wyjątkowa. Mamy realne budżety na realizację filmów, świetne zaplecze postprodukcyjne, pracowitych i utalentowanych fachowców w dziedzinie montażu i dźwięku. Nie każda szkoła zagraniczna otacza swoich studentów taką opieką. Oczywiście spotkałam też w szkole wielu inspirujących dydaktyków, którzy, szczególnie przez pierwsze dwa lata, dają w kość, ale co najważniejsze - pozwalają uczyć się na własnych błędach. Mamy naprawdę dużo ćwiczeń praktycznych. Myślę, że robienia filmów nie można nauczyć, ale można podzielić się swoim doświadczeniem i pozwolić studentowi zbierać jego własne.

Złoto, srebro, brąz. Ma to jakieś znaczenie?

- Żadnego. Cieszę się z samego faktu, że ten medal dostanę, a najważniejsze jest to, co wydarzy się dalej.

A co dalej?

- Jest kilka projektów, które mam w głowie, o które teraz walczę. Jestem na etapie montażu filmu pełnometrażowego, którego tematem jest podróż - ta wewnętrzna, ale też zewnętrzna, której się nie wybiera. Film dotyka m.in tematu wędrówki uchodźców. Jako twórcy chcieliśmy poniekąd zmierzyć się sami, z tym, co teraz dzieje się w Europie - stanąć z tym oko w oko. Zdjęcia zrobiliśmy niezależnie, bardzo małą ekipą - dwóch reżyserów, dwóch operatorów, dwóch aktorów. Projekt wsparła Agnieszka Kurzydło z MD4, a jego roboczy tytuł to "Via Carpatia". W jednej z ról drugoplanowych aktor Kusturicy - Bajram Severdzan. Dzięki pomocy Agaty Golańskiej i Marcina Malatyńskiego film montuję w Szkole, z Barbarą Fronc, która bardzo zaangażowała się w tą pracę. A w perspektywie m. in. "Zimna woda" – projekt, na który ciągle szukam dofinansowania.

Oby ten magiczny "Oscar" zwielokrotnił szanse na kolejne filmy, już te poza Szkołą

- Czasami zdarza się taki czas, że wszystko w tajemniczy sposób "zaskakuje", sprzyja. W sumie - nie wiadomo – dlaczego? Są sprzyjający ludzie dookoła, jest energia, pojawiają się nagrody. To daje siłę, prowokuje kolejne dobre wydarzenia. Pewnie to trochę magiczne myślenie, ale może to rzeczywiście działa? Trzeba to wykorzystać, bo po tym zawsze, prędzej czy później, musi przyjść "flauta".

Z Klarą Kochańską rozmawiała Jolanta Kolano.

-----------------------------------------------------------------------------

"Lokatorki" ze zdjęciami Zuzanny Kernbach, opieka pedagogiczna: Robert Gliński, Wojciech Marczewski, Jerzy Zieliński znalazły się w trójce najlepszych obcojęzycznych etiud fabularnych według Amerykańskiej Akademii. Obok filmu wyprodukowanego w Szkole Filmowej w Łodzi medale przypadły filmom: "Invention of Trust" Alex Schaad - University of Television and Film Munich (Niemcy) oraz "Where the Woods End" Felix Ahrens - Film University Babelsberg Konrad Wolf (Niemcy). Nagrody nazywane "studenckimi Oscarami" wręczone zostaną 22 września.

Student Academy Award powołano w 1972 roku. Corocznie Akademia przyznaje nagrody w 4 kategoriach: film animowany, film dokumentalny, film fabularny i alternatywny. Równolegle obok kategorii dla studentów szkół filmowych USA – kategorie dla studentów zagranicznych. Laureaci tzw. studenckiego Oscara otrzymali aż 46 nominacji i 8 statuetek. Należą do nich m.in. Robert Zemeckis i Spike Lee. Nagroda Student Academy Award dla filmu Klary Kochańskiej to pierwsza w historii nagroda dla filmu wyprodukowanego w Szkole Filmowej w Łodzi.

fot. Klara Kochańska i Antoni Pawlicki, na planie filmu "Zmartwychwstanie", fot. Jan Zamoyski