Nie wstydźcie się łez
Wszystkie newsy
ENGLISH
1
24. 04. 2014.
Pozostałe

24 kwietnia zmarł Tadeusz Różewicz, poeta, dramaturg, prozaik, scenarzysta filmowy. - Nie wstydźcie się łez - mówił w Szkole Filmowej, gdy 4 października 2010 został jej doktorem honoris causa.

Tadeusz Różewicz (ur. 9 października 1921 r. w Radomsku, zm. 24 kwietnia 2014 r. we Wrocławiu) był poetą, dramatopisarzem, scenarzystą filmowym, prozaikiem i  tłumaczem poezji, jednym z najwszechstronniejszych i najbardziej twórczych kontynuatorów literackiej awangardy w kraju i na świecie.

Pisał scenariusze do filmów swojego brata Stanisława Różewicza: "Trzy kobiety" (1956, scenariusz napisany wspólnie z Kornelem Filipowiczem), "Miejsca na ziemi" (1959, także z Filipowiczem), "Świadectwo urodzenia" (1961, scenariusz napisany wspólnie z bratem Stanisławem), "Głos z tamtego świata" (1962, z Kornelem Filipowiczem), "Echo" (1964, ze Stanisławem Różewiczem), "Piekło i niebo" (1966, z Kornelem Filipowiczem), "Mąż pod łóżkiem" (1967, ze Stanisławem Różewiczem), "Samotność we dwoje" (1968, ze Stanisławem Różewiczem), "Drzwi w murze" (1973, ze Stanisławem Różewiczem). W 2010 r. był współscenarzystą filmu o sobie "Poeta Emeritus", wyreżyserowanego przez Andrzeja Sapiję.
http://filmpolski.pl/fp/index.php?osoba=112405

W Szkole Filmowej został zrealizowany projekt "Tadeusz Różewicz inspiracją dla młodego teatru europejskiego. Młodzi mówią Różewiczem", którego zwieńczenie stanowiła premiera spektaklu dyplomowego "Z Różewicza dyplom" w reż. Zbigniewa Brzozy. Wydział Aktorski tak uzasadniał cele projektu: "Pozycja Tadeusza Różewicza w kulturze polskiej, i nie tylko naszej, jest niekwestionowana. Jest on najczęściej tłumaczonym pisarzem polskim, jego dzieła czytane są w 58 językach, a teatry wciąż sięgają po Różewiczowskie dramaty. Historia współczesnego dramatu światowego umiejscawia Tadeusza Różewicza wśród najwybitniejszych twórców teatru absurdu. Sztuki teatralne, jak sam Autor mówi o swoich dziełach, zmieniły dotychczasowe tworzywo dramaturgiczne i wizje inscenizacyjne teatru europejskiego po II wojnie światowej. Dwa dramaty: Samuela Becketta "Czekając na Godota" i "Kartoteka" Tadeusza Różewicza odmieniły estetykę tekstu dramatycznego i wpisaną w nie sztukę inscenizacji. "Kartoteka" Różewiczowska przewartościowała dotychczasowe kanony dramaturgiczne i stała się bazą, inspiracją artystyczną młodych pokoleń reżyserów nie tylko polskich. Ów fenomen metafizycznego wprost porozumienia Poety z młodymi ludźmi jest jedyny i niepowtarzalny. Szkoły teatralne i filmowe, w tym oczywiście i nasza uczelnia, sięgają po twórczość Tadeusza Różewicza i, bez względu na język przekładu, odnajdują w niej treści uniwersalne".
Premiera spektaklu "Z Różewicza dyplom" w reż. Zbigniewa Brzozy z udziałem studentów Wydziału Aktorskiego miała premierę w listopadzie 2011 roku w teatrze Reduta Berlin.

4 października 2010 r. Tadeusz Różewicz został doktorem honoris causa Szkoły Filmowej w Łodzi, na wniosek dziekana Wydziału Aktorskiego Bronisława Wrocławskiego.

Przypominamy przemówienie Tadeusza Różewicza wygłoszone z tej okazji w Szkole:

"…To będzie długie. Także bardzo bym panów prosił, że w tym czasie jak ja mówię, żebyście nie robili zdjęć, mnie to dekoncentruje, przeszkadza mi. Szanowne (…) studenci i studentki. Chciałbym tylko powiedzieć, zanim przystąpię do przemówienia, że moje przemówienie, panie rektorze, uporządkowane, uzupełnione, z uporządkowaną interpunkcją, składnią, przyślę w czasie późniejszym. Dziękuję jeszcze raz gospodarzom tej uroczystości, miłej właściwie i pogodnej (...). Chciałbym podziękować również wszystkim moim dawnym przyjaciołom, nie wiem, kto z nich w tej chwili jest na sali. Wszystkim życzliwym mi osobom, a także osobom nieżyczliwym, bo przecież i takie są.
Człowiek uczy się od przyjaciół i uczy się od przeciwników, nawet od wrogów. Wszyscy przyczyniają się do jaśniejszego, bardziej realnego widzenia swojej osoby, siebie samego i swojej twórczości. Ale tak mówiąc między nami, jak tu żeśmy się zebrali: wszystko już było, wszystko. Parytet, o który walczą w tej chwili partie, feministki, panie, panny, matrony, to wszystko już było spełnione w monogamicznym małżeństwie w raju, w którym była kobieta i był mężczyzna. Było to… Ten parytet jest do tej pory idealny – jedna kobieta i jeden mężczyzna. Jeśli mówię, że wszystko było, to również jako stary kinoman, bo do kina zacząłem chodzić w siódmym roku życia, czyli przeszło osiemdziesiąt lat temu. Podobnie jest więc z szumnie ogłaszanym obecnie podobno nadzwyczajnym, najnowszym wynalazkiem - kinie kolorowym, plastycznym, trójwymiarowym. To ma być hit XXI wieku. Ale ja w kinie Kinema w Radomsku bodaj w roku 1937 widziałem pierwszy kolorowy plastyczny film. Za niewielką dopłatą do biletu otrzymywało się tekturowe okulary, jeden okular był niebieski, drugi czerwony, być może różowy, a pociąg z ekranu jechał prosto na ciebie, prosto z ekranu na ciebie, lokomotywa itd.. Kronikarze filmowi powinni o tym wiedzieć, ale po tym ten fakt zapomniano na świecie. Zresztą taki film, powiedzmy sobie, jest niebezpieczny i niepotrzebny, bo jak jakaś powabna modelka wyciągnie nogę na szpilce długości czternastu centymetrów, to jeszcze pół biedy, ale jeśli szpilki osiągną np. długość pięćdziesięciu centymetrów… no, jednym słowem to będzie stres, depresja, strach. Tak samo, i już kończę te uwagi na marginesie, słynne gogle, za moich czasów był bardzo zdrowy kogiel – mogiel, bardzo… prosta recepta.
W Łodzi pierwszy raz byłem bardzo bardzo dawno, w ‘45 roku, potem w ’46 z  różnych powodów, wreszcie bodaj w 46 czy 7 już jako zainteresowany filmem przyjechałem do Łodzi i nocowałem w dziwnym takim pomieszczeniu na Rynku Bałuckim. Otóż tam na Rynku Bałuckim Stanisław Różewicz, mój młodszy brat i Wojciech Has mieli wspólne mieszkanie. Pamiętam to ich mieszkanie w opuszczonym lokaliku po sklepie spożywczym, drzwi okienne, okna nie było. Odwiedziłem ich tam może w ’46 roku, było tam jedno łóżko, dwa krzesła i na podłodze materac. Czy była toaleta, tego nie pamiętam. Has ze Stasiem później zrobili swój pierwszy film, wspólny film. Nie był to dyplom Akademii, czy Filmówki, Szkoły Filmowej, bo oni bodaj obaj tej szkoły nie skończyli, choć potem byli profesorami i rektorami. Ta „Ulica Brzozowa” podobno jeszcze istnieje, mówię o filmie, w była nadawana. Niestety, ja bodaj pięćdziesiąt lat tego nie widziałem. Połknąłem tego bakcyla filmowego, chodziłem do Kinemy, chodziłem…będę mówił w fonetycznym brzmieniu nazwiska, tak jak żeśmy wtedy mówili, chodziliśmy tam na Toma Miksa, Bucha Jonesa, psa Rin Tin Tina (bardzo inteligentny pies Rin Tin Tin), ale również na Pata i Pataszona,  potem na Flipa i Flapa. Ja… robiliśmy małe filmy w domu, słuchajcie Państwo, Panie rektorze, ja rzeczywiście nie chcę przedłużać i przyślę…, przyślę pełny wierny tekst.

Rektor: No ale z chęcią jeszcze wysłuchamy kilku słów, a przede wszystkim o tych filmach, o czym pan opowiadał, bo chcielibyśmy się dowiedzieć, jak to było z tymi filmami.

Różewicz: Stałem się powoli, dojrzewałem, czasem Stasia namawiałem na jakiegoś przyjaciela scenarzystę, namówiłem go np. na scenariusz Romana Bratnego, była to "Trudna miłość". Namówiłem ich do współpracy, za ten film dostali cięgi, przez całe lata to trwało, ale myślę, że nie był to taki zły film. Były przecież inne "Jasne łany" i tak dalej, i tak dalej, można by teraz…na pewno jakieś wartości te filmy zachowały, niewielkie, ale choćby jeśli chodzi o realia tych czasów. Później pisałem scenariusze wspólnie z Kornelem Filipowiczem, świetnym prozaikiem. Nawet żeśmy w podziemiu, co nie było żadnym podziemiem, założyli wytwórnię Niczura Film, przepustka do tej pory u mnie jest w szufladzie. Później był Jan Józef Szczepański, którego też chyba ze Stanisławem poznałem. Robili "Westerplatte", "Pocztę Gdańską", "Ikara", i mnie pozwolili, byłby to znakomity, wspaniały film. Stanisław współpracował w swoim czasie z wybitnym zmarłym reżyserem i plastykiem Walerianem Borowczykiem. Ich… bardzo się starał, bardzo było trudne przeprowadzić film "Dzieje grzechu", to był jeden świetny… Współpracy z Iwaszkiewiczem Stanisław wiele zawdzięczał. Film "Ryś" na przykład wg Iwaszkiewicza. Iwaszkiewicz się do scenariusza nie wtrącał. Ale Stanisława pierwszy raz widziałem na planie przy filmie "Robinson warszawski", to było wg scenariusza Miłosza i Andrzejewskiego. Potem poprawki, bo cenzura im tego nie przepuściła, Miłosz się wycofał czy Andrzejewski, tego nie wiem, Waldorff przejął i częściowo ten scenariusz uzupełnił i skończył. I ta historia rzeczywiście wymagałaby wielu wielu lat. Tysiące stron by powstało, jeśli o szczegóły chodzi. I nie wiem, czy na sali jest któryś z reżyserów starszego pokolenia, nie wiem, byłoby mi bardzo miło, starszego, bo za młodsze pokolenie tośmy uznawali już pana Krzysztofa Zanussiego, zamilkłego zbyt wcześnie jako filmowiec, pana Żebrowskiego, który pamiętam, że nakręcił tylko jeden film, potem przestał, Żebrowski nakręcił jeden znakomity film wg Lema powieści, potem przestał. Oczywiście, nie można zapomnieć o reżyserze i pisarzu Konwickim, któremu bardzo zazdrościłem, bo cichy Tadzio miał zawsze szczęście do świetnych aktorek Elżbiety Czyżewskiej, Ireny Laskowskiej itd. Zawsze myślałem, ach ci reżyserzy filmowi, taki choćby Tadzio Konwicki, ale i Stasiu i inni, robią casting, zapraszają aktorki, a mówią proszę się uśmiechnąć, proszę się odwrócić, a nawet może bywało proszę podnieść spódniczkę, pokazać nogi, a ja w swoim atelier pisarskim pisząc erotyk nie mogłem powiedzieć proszę pani, albo wiesz… podnieś spódniczkę, obróć się, odwróć... nie, bo im ten kontakt był trudniejszy, im ta odległość była większa, tym erotyk był ostrzejszy. Czego dowodem są erotyki Słowackiego, ale i wielkiego genialnego Norwida, który zobaczył tylko pod spódnicą pani Calergis pantofelek i napisał jeden ze wspaniałych wierszy. Tak to dalszy ciąg dziejów mojej współpracy obiecuję. Na zakończenie, chciałbym studentom i studentkom pokazać, że przywiozłem, jeśli macie Państwo bibliotekę Tadeusza Różewicza, no bo…”Kup kota w worku”, no nie robię promocji, ale namawiam. To zostawię  panie rektorze  z dedykacja dla Akademii Filmowej i Telewizyjnej. Jest jeszcze rozdział osobny, to telewizja, ale to już – pomińmy chwilą milczenia.
A tu na zakończenie pozwolę sobie wpisać...
- Bardzo będziemy wdzięczni za ten wpis.
- Który dzisiaj jest?
- 4 października.
- Ciągle chcę pisać tysiąc dziewięćset…no, to jest ciekawe, a to jest 2010. Bardzo dziękuję.

Pokazano fragment filmu dokumentalnego Andrzeja Sapii, w którym Tadeusz Różewicz czyta swój wiersz:

A we mnie na stare lata są tęsknoty żeby rysować i malować.
Nie wstydźcie się łez
Nie wstydźcie się łez młodzi poeci.

Zachwycajcie się księżycem
Nocą księżycową
Czystą miłością i pieniem słowika.

Nie bójcie się wniebowzięcia
Sięgajcie po gwiazdę
Porównujcie oczy do gwiazd.

Wzruszajcie się pierwiosnkiem
Białym motylem
Wschodem i zachodem słońca.

Sypcie groch łagodnym gołębiom
Obserwujcie z uśmiechem
Psy kwiaty nosorożce i lokomotywy.

Rozmawiajcie o ideałach
Deklamujcie odę do młodości
Ufajcie obcemu przechodniowi.

Naiwni uwierzycie w piękno
Wzruszeni uwierzycie w człowieka.

Nie wstydźcie się łez
Nie wstydźcie się łez młodzi poeci.

 Portret Tadeusza Różewicza fot. Maciej Błoński