Jakim artystą? Zawodu się przyjechałem nauczyć
Wszystkie newsy
ENGLISH
1
25. 11. 2017. Wydział
Reżyseria

Wrócił. Po 60 latach! Kazimierz Kutz w (swojej) Szkole Filmowej w Łodzi.

- Stoi przed Wami stary człowiek, stoi na środku boiska /tak, w tym miejscu kiedyś graliśmy w piłkę/. Jestem ostatnim żyjącym z dwóch pierwszych roczników studentów tej Szkoły. Wszyscy umarli – mogę już o nich mówić co chcę! Ale spokojnie – nie będę fałszował historii – tak zaczął Kazimierz Kutz spotkanie w Szkole Filmowej, Szkole; do której wrócił po 60 latach!

Jak zapowiadał – tak zrobił. Dzięki Kazimierzowi Kutzowi na blisko trzy godziny przenieśliśmy się do Szkoły Filmowej lat 50-tych, czasów; gdy studiowali najwięksi tzw. Polskiej Szkoły Filmowej – generacji; dzięki której i w kraju i za granicą Polskie Kino znaczyło bardzo dużo. Ale to było POTEM. Najpierw był chłopak z Szopienic, który pierwszy raz wyrusza… do Polski:

- Nigdy wcześniej nie byłem w Polsce. Przyjechałem tutaj na egzaminy, wchodzę do pałacyku (nigdy wcześniej nie byłem też w pałacyku!), elegancko, pełno luster. Na egzaminach 600 kandydatów. Ja 52 kilo, wyglądam na 4 lata. Te egzaminy, nie z wiedzy, z osobowości – wspominał nasz gość.

Kazimierz Kutz pracuje obecnie nad książką, którą poświęci początkowi swojej twórczej drogi i ludziom, których na niej poznał. Jej fragmenty przeczytał nam podczas spotkania. Zawodowy outsider, człowiek „chory na Śląsk”, jeden z najbardziej oryginalnych polskich twórców filmowych, do Szkoły przyjechał nauczyć się… fachu:

- Jakim artystą? Zawodu się przyjechałem nauczyć, fachu. Stendhal był moim patronem. Była biblioteka, było wspaniałe Archiwum z filmami – ja to wszystko pochłaniałem! Jakby tutaj nie wyszło – kopalnia czekała – tak ustaliłem z rodzicami.

Mówił dużo, barwnie - tak, jak tylko on potrafi. Wrócił jak do siebie, do domu, i jak to w rodzinie – prosto z mostu, bez ogródek – mówił, jak było. A Jego wspomnień z tej Szkoły – ludzi, obrazów, sytuacji, anegdot - tysiące. Streścić nie sposób, przekazywać wszystkiego nawet nie wypada. Jak to w rodzinie – to, co najważniejsze, zostaje w rodzinie.

Panie Kazimierzu – dziękujemy! I czekamy na kolejny powrót!

Dzień z Kazimierzem Kutzem zakończyliśmy projekcją filmu „Nikt nie woła” – według reżysera – jego artystycznym manifestem. Reżyser przyjechał do Łodzi na zaproszenie Forum Kina Europejskiego ORLEN Cinergia. Podczas spotkania w Szkole została mu wręczona nagroda Złotego Glana, która jest „przyznawana twórcom niezależnym z uporem przeciwstawiającym się modom i trendom dominującym w kulturze popularnej, prześmiewcom i demaskatorom tkwiących w masowej wyobraźni Polaków mitów i stereotypów”.

fot. Filip Szkopiński
tekst: Jolanta Kolano